1 część
Aby mówić o Sanktuarium Matki Bożej w Tuchowie, trzeba sięgnąć pamięcią do historii początków miasta i kościoła. Pierwsze wzmianki o Tuchowie sięgają roku 1105 (Tuków) przez długie lata był własnością Benedyktynów tynieckich. Na prośbę opata tynieckiego Bogusława w 1340 roku, Kazimierz Wielki, ze względu na jego zasługi nadał Tuchowowi prawa miejskie, zapewne dzięki soli, którą w nim wydobywano. Jednak początki Tuchowa okryte są tajemnicą tak jak początki istnienia w nim Kościoła Najświętszej Maryi Panny – wiemy tyle z przekazów historycznych, że proboszczem (nie koniecznie pierwszej) tuchowskiej parafii w 1321 roku był Saulus. Niewątpliwie jednak początki parafii sięgają czasów o wiele wcześniejszych, a świadczy o tym tradycja, że w kościele parafialnym Matki Bożej w Tuchowie odprawiał Mszę świętą sam św. Stanisław ze Szczepanowa – biskup męczennik, który zmarł w 1079 r. I jeszcze jeden Święty, Jan Kanty, kilka wieków później, w tym kościele przyjął święcenia kapłańskie i odprawił Mszę świętą Prymicyjną.
Mimo, że kościół należał do opactwa Benedyktynów, opiekowali się tym miejscem księżą świeccy (dziś diecezjalni) Z biegiem czasu kościół parafialny Najświętszej Maryi Panny okazywał się zbyt mały, by zadośćuczynić zwiększającej się liczbie parafian, a na dodatek, położony po prawej stronie rzeki Białej, podczas podnoszenia się stanu wody nie był dostępny, a przecież, na most trzeba było czekać jeszcze 400 lat. W końcu (1596 rok). stanął nowy parafialny kościół zbudowany z drzewa pod wezwaniem św. Jakuba.
Kościółek Najświętszej Maryi Panny, z cmentarzem przykościelnym, został całkowicie opuszczony.
Pomimo tego, że kościółek Najświętszej Maryi Panny był opustoszały i zaniedbany, Pan Bóg, który kocha się w ubóstwie i pokorze, wybrał go na miejsce skąd niezmiernie wiele łask rozejść się miało na świat.
Między innymi obrazami jakie znajdowały się w tym kościele, w XVI w. był jeden wyjątkowy – umieszczony w feretronie. Namalowany na desce bukowej olejem na kredowym podkładzie o wymiarach 59 na 44 cm i o grubości 2 cm, przedstawiający Najświętszą Pannę z Dzieciątkiem na lewej ręce. Matka Boża przybrana jest w czerwoną suknie, okrytą ciemno niebieskim płaszczem, w prawej dłoni trzyma różę. Pan Jezus lewą rękę trzyma w geście błogosławieństwa, prawa ręka spoczywa na globie ziemskim. Na odwrocie obrazu namalowany jest Jezus rozpięty na krzyżu.
I oto w 1597 roku Oko Opatrzności spoczęło na tym obrazie – zajaśniał on cudami. Pan Bóg w niezbadanych wyrokach swojej łaskawości chce aby Matka Najświętsza w pewnych miejscach czy obrazach była czczona w szczególny sposób. Na wieść o cudach, jakie działy się przy obrazie, ogromne rzesze ludzi, pielgrzymów z bliska i z daleka garnęły się do Tuchowa.
Wiara i zaufanie ludzi została wynagrodzona:
- W roku 1604 Stanisław synek Stanisława Markowicza, mieszczanina Tuchowskiego upadł na ziemię tak nieszczęśliwie, że wierzchołek głowy roztrzaskał sobie o kamień. Jego rodzice widząc, że nie daje żadnych oznak życia, co prędzej wraz z nim śpieszą do kościoła Panny Maryi, kładą dziecko przed cudownym obrazem i błagają Tuchowską Madonnę by ratowała ich dziecię. Gdy wracali do domu, nagle dziecię, będące bez życia na rękach matki, otwarło oczy, spojrzało na nią wesoło i odzyskało zdrowie.
Nie tylko przez cudowne uzdrowienia Pan Bóg chciał zwrócić uwagę ludzi na „Tron Łaski” w Tuchowie. łudzie słyszeli wydobywające się z kościoła nadziemskie śpiewy, czasem był widziany nadzwyczajny blask jaki czasem z niego się roztaczał, oraz tajemnicze nabożeństwa, które słyszano w środku. W czasie procesji w deszczowe dni, na obraz nie padał deszcz.
Z czasem obraz, umieszczono w Wielkim Ołtarzu, stało się to w 1620 r. za przyczyną proboszcza o. Andrzeja Gołeckiego. Dwa lata później przyszły ciężkie dni na Małopolskę i Podkarpacie. Mór pokrywał miasta i wsie, ludzie umierali. Gdy i Tarnowowi zagrażała epidemia, miasto oddało się pod opiekę Matki Tuchowskiej – zaraza ominęła Tarnów, choć wokoło porywała mnóstwo ofiar. Podobnie uczyniły miasta takie jak Pilzno, Biecz i Tuchów – rady tych miast, pozbawione ludzkiej pomocy, zachęcały mieszkańców do modlitwy i oddania się w opiekę Tuchowskiej Dziewicy, jako dar wdzięczności Matce Bożej przynieśli srebrne dary wotywne.
Wreszcie epidemia ustała, nie ustały jednak cuda przy cudownym obrazie, ludzie przynosili coraz to nowe dary wdzięczności i wieszali wokół obrazu.
Gdy w roku 1637 ks. Maciej Jagodowicz, kanonik poznański i warszawski, wizytował kościoły Tuchowskie, a to z polecenia Karola Ferdynanda Wazy, biskupa wrocławskiego, a zarazem opata komendarza Tynieckiego – zapisano że wokół obrazu znajdowały się liczne wota ze srebra i złota, były diamenty i inne drogie kamienie.
Widząc rozwijający się ruch pielgrzymkowy i cuda jakie się dzieją, nazywano obraz cudownym. Jednak przez władzę kościelną nie był jeszcze takim uznany. o. Sebastian Pielsz zwrócił się do biskupa krakowskiego Jakuba Zadzika z prośbą aby wyznaczył komisję, która by się zajęła zbadaniem cudów jakich wierni doznają w Tuchowie.
27 maja 1641 r. Biskup Jakub, polecił ks. Janowi Broniszewskeimu, prepozytowi i oficjałowi pilźnieńskiemu, kanonikom Tarnowskim i innym księżom, aby udali się do Tuchowa zbadać sprawę. Po odezwie jaką skierowano do proboszczów wszystkich parafii w której wezwano ludzi, którzy doświadczyli Łask od Matki Bożej w Tuchowie, aby złożyli zeznania. Wyznaczono termin na 1 lipca 1641 roku. Zjechało się do Tuchowa 3000 osób. Około godziny 9.00 komisarze udali się do kościoła, odczytano rozporządzenie biskupa, wezwano wszystkich, którzy doznali łask lub byli świadkami tych nadzwyczajnych wydarzeń. Od tych, którzy się zgłosili najpierw odebrano przysięgę, że będą mówić prawdę. Najpierw kapłani, złożyli ją podnosząc dwa palce prawej ręki do góry, świeccy, kładli dłoń na krzyżu i składali przysięgę. Następnie wzywano świadków i badano ich zeznania;
oto kilka z tych zeznań:
- Ks. Marcin Bogdayski, komendarz kościoła parafialnego w Rozenbarku, oświadczył, że gdy dnia 19. lipca 1640 r. udał się z Najświętszym Sakramentem do Anny, córki Grzegorza Helstara z Rozenbarku, która od sześciu tygodni wzrok zupełnie utraciła, ta doń rzekła: obym jeszcze mogła zobaczyć światło nieba. Ksiądz rzekł jej na to: Nie wątp, córko, oto oddaje cię w opiekę Najświętszej Panny Tuchowskiej. Ufam, że za Jej przyczyną wzrok odzyskasz. Skoro to powiedział, natychmiast przejrzała w jego obecności.
- Pan Hieronim Łowczowski Dobek około 1620 przez sześć tygodni tak ciężko chorował, iż raczej śmierci niż życia pragnął, gdyż choroba i słuchu go pozbawiła i ani jeść ani pić nie mógł. Idąc za radą Pani Buczyńskiej, złożywszy ręce, ofiarował się w duchu do obrazu Matki Bożej Tuchowskiej i natychmiast zdrowie odzyskał. Ubrawszy się, dosiadł konia, wyspowiadał się w kościele Panny Maryi w Tuchowie i stamtąd zdrowy powrócił do swego domu.
- Jan Markowicz mieszczanin tuchowski, zeznał, iż gdy dwaj chłopcy mocowali się ze sobą, jeden z nich wpadł do rzeki Białej, gdzie przeszło godzinę w wodzie pozostawał, zanim Markowicz go odnalazł. Wyciągniętemu na brzeg wiele osób przez trzy godziny starało się życie przywrócić, lecz dopiero gdy ofiarowano go do obrazu Najświętszej Panny Tuchowskiej i wszyscy obecni odmówili Zdrowaś Maryjo, chłopiec natychmiast ożył.
- Pani Elżbieta Stadnicka z Jordanów z Zakliczyna, żona Pana Piotra Stadnickiego z Lichwina idąc do swego kościoła parafialnego w Pleśnej na wywód ze swoim dzieckiem, spostrzegła, że ono poduszkami zostało zaduszone. Wtedy ze łzami i głośnym łkaniem ofiarowała je do obrazu Najświętszej Panny w Tuchowie, usilnie Ją błagając o przywrócenie dziecku życia, które tak marnie utraciła. Wkrótce dziecko zaczęło się ruszać i płakać – żywe i zdrowe przyniesione do domu, żyje aż dotąd. Co sama matka widziała swymi oczyma, to też zaświadczyła, sługa zaś jej, Aleksander Stępkowicz, naoczny świadek, zeznał pod przysięgą.
- w 1698 r. przyniesiono z Węgier do Tuchowa niewidome dziecko. Gdy pod czas Mszy św, którą w intencji tego dziecka odprawiał o. Alan Gniadkiewicz, Benedyktyn, rodzice z wielkim płaczem położyli je na stopniach Wielkiego Ołtarza przed cudownym obrazem, dziecko odzyskało wzrok.
- 2 lipca 1632 r. Pani Dorota Lisiecka z Burzyna, gdy jej bydło ginęło od zarazy, resztę pozostałą przy życiu ofiarowała do obrazu Matki tuchowskiej i zaraza ustała. Wdzięczna za to dobrodziejstwo srebrną krowę przy obrazie Matki Bożej zawiesiła i w dobrej wierze opowiedziała o doznanej łasce.
Obraz Matki Bożej Tuchowskiej urzędowo został uznany za cudowny przez władzę kościelne 27 czerwca 1642 roku. To wydarzenie jeszcze bardziej rozsławiło to miejsce, przybywało coraz więcej ludzi spragnionych łask i coraz więcej darów wotywnych mówiących o wdzięczności ludzi jaką żywią do Matki Bożej.
2 część
Siedem lat później po uznaniu obrazu za cudowny nad Polską gromadzą się czarne chmury. W 1648 r. wybucha bunt Bohdana Chmielnickiego, rozpoczynają się wojny kozackie. Wielu rycerzy przejeżdżających przez Tuchów szło do Obrazu, ocierali oni obrazki Najświętszej Panienki o Cudowny obraz i wszywali w swoje szaty. Ocierali również o kamienne fundamenty świątyni swoje miecze. Wielu z nich wracając z bitew mówiło, że strzały i kule odbijały się od nich jak od muru.
Niestety czas niepokoju i wojen sprawił, że kościółek Matki Bożej w Tuchowie był zagrożony. Po wojnach kozackich rozpoczęła się straszniejsza wojna ze Szwecją. W 1657 roku Szwedzi oblegli Polskę. Na południu stacjonował Jerzy Rakoczy, Książe siedmiogrodzki mając ze sobą 40,000 armię Węgrów, Wołochów, Cyganów i Kozaków. W czasie tej wyprawy jeden z oddziału Rakoczego zajął Tuchów. Postanowili oni obrabować kościół Matki Tuchowskiej. Tak czytamy: Zaledwie jeden z Siedmiogrodzian wszedł do świątyni, upadł i kark sobie złamał. Inni, którzy przy tym byli przestraszyli się i odstąpili od zamiaru kradzieży. Tamten zaś zabrany przez towarzyszów, w drodze wśród straszliwych przekleństw, wyzionął ducha. W 1657 r. Szwedzi napadli na niewielkie wojsko polskie między Tarnowem a Tuchowem. Szwedzi i Siedmiogrodzianie zajęli Tuchów, chcieli obrabować kościół Madonny Tuchowskiej. Nagle mgła otoczyła wzgórze na, którym znajdował się kościół, do tego stopnia, że stał się niewidoczny dla wroga. Tak więc jak piszą: Królowa Korony Polskiej strzegła swego „Tronu Łaski”, jaki Pan Bóg w Tuchowie dla niej założył i walczącym za Ojczyznę błogosławił.
Pomimo, że kościół wraz z cudownym obrazem Matki Bożej był znany, w całej wówczas bardzo dużej diecezji krakowskiej, wyglądał bardzo skromnie:
Mały, drewniany, otoczony sobótkami, widać był że już wieki tu stoi. Mieścił w sobie trzy murowane ołtarze. Na wielkim rzeźbionym ołtarzu, stało drewniane malowane tabernakulum. W ołtarzu umieszczony był Cudowny Obraz Matki Bożej Tuchowskiej, który zasłaniano jedwabnymi zasłonami. Były też i drzwiczki do jego zamknięcia. Ołtarz ten był też obwieszony wieloma wotami. Ściany i sklepienie były pokryte starodawnymi malowidłami, posadzka była z cegły. Wokół kościoła stały olbrzymie lipy, już wewnątrz spróchniałe od starości, każdą z nich dwoje ludzi trzymając się za ręce nie mogło objąć. Od nich to miejsce nazwano LIPIE – wzgórze lipowe. Cmentarz przykościelny był otoczony parkanem. Przy wejściu zaś na cmentarz stał maleńki domek w którym mieszkał stróż kościoła.
Cały czas trwał wzmożony i wciąż rozwijający się kult pielgrzymkowy do Matki Bożej Tuchowskiej. O Stanisław Szczygielski 1668 pisze o Tuchowie” Obraz ten sławą cudów napełnił naszą krainę, a nawiedza go mnóstwo ludzi. Niema czasu, nie ma miejsca na którym by do kościoła i obrazu Najświętszej dziewicy, pełnego niewypowiedzianej piękności, wielu nie przybywało pielgrzymów. Co choć zawsze się dzieje, dwa są, jednakże w roku okresy pielgrzymkami i uroczystościami najznakomitsze, a to wiosenny i letni, kiedy to pobożni tłumnie Najświętszą Pannę nawiedzają i wpatrują się w Jej święty obraz.
Matka Boża przyciąga pielgrzymów nie tylko z Polski ale także z Węgier, Słowacji i Czech. Kult Matki Bożej Tuchowskiej przekraczał nie tyko granice państw, ale też obrządków i kultur. Przybywali tu nie tylko katolicy Rzymscy, również grekokatolicy a nawet Unici.
Sprawiło to, że zaczęto myśleć o budowie nowego większego kościoła. Budowa jednak szła bardzo wolno, trwała prawie 17 lat (1665 - 1682).
W budowie nowego kościoła mieli udział: Stanisław Pieniążek wojewoda Sieradzki, który jako wotum wdzięczności dla Matki Bożej za uratowanie mu życia, zgromadził na budowę kościoła kamień. Jeży Leśniewski, miecznik kijowski, właściciel Kielanowic, otrzymał od Opata Hieronima Lubomirskiego zgodę na budowę. Rozpoczął prace przy fundamentach, ale z powodu „niefachowości” opat cofną zgodę mówił: Jeszcze tego nie widziałem żeby poważne budowle miały być budowane bez architekta i bez planów, bez wystarczającego materiału i bez obliczania kosztów.
W ten czas pojawił się Adam Gliński z Zimnej wody, Chorąży Sandomierski. On dokończył budowę i uznany jest za fundatora obecnego kościoła. (1682 r.) Nowy kościół jest w stylu barokowym, z czasem dobudowano kaplice boczne, organy i upiększano wnętrze malowidłami.
Kościół w końcu poświęcono. W prezbiterium widać tablice z napisem – „Konsekracji tego kościoła pod wezwaniem Nawiedzenie Najśw. Maryi Panny i św. Stanisława Biskupa i Męczennika dokonał Najczcigodniejszy ks. Biskup Mikołaj Oborski (tytularny biskup) Laodycei, Biskup pomocniczy (diecezji) Krakowskiej w dniu 8 września Roku Pańskiego 1687.”
Do nowej świątyni pielgrzymuje mnóstwo ludzi, przychodzą szukać tu ratunku i pomocy, napełnieni wiarą w dalszym ciągu otrzymują łaski oraz dzieją się cuda.
- I tak w 1695 r. przybywa do Tuchowa na Odpust Nawiedzenia Najświętszem Maryi Panny dwudziestoletnia Teresa Białonka, która przed dwunastu laty utraciła mowę. Weszła do świątyni, na kolanach obeszła wielki ołtarz, w którym znajdował się cudowny obraz i dostąpiła cudu – przemówiła. Pytana o to opowiedziała zebranym, że urodziła się w Lipniku, i jako mała dziewczynka spadła ze znacznej wysokości i wtedy straciła mowę. Opis cudu w aktach konsystorskich bieckich złożył ks. Marcin Bożek, który znał sprawę.
- Jan Markowicz mieszczanin tuchowski, zeznał, iż gdy dwaj chłopcy mocowali się ze sobą, jeden z nich wpadł do rzeki Białej, gdzie przeszło godzinę w wodzie pozostawał, zanim Markowicz go odnalazł. Wyciągniętemu na brzeg wiele osób przez trzy godziny starało się życie przywrócić, lecz dopiero gdy ofiarowano go Najświętszej Pannie Tuchowskiej i wszyscy obecni odmówili Zdrowaś Maryjo, chłopiec natychmiast ożył.
Rzesze wiernych wymuszają na benedyktynach większe zaangażowanie duszpasterskie, pojawia się pomysł budowy niewielkiego klasztoru w którym na stałe zamieszkało 4 ojców. Pątnicy spieszący do cudownego obrazu mogli już z większą niż poprzednio, łatwością dostąpić posług duszpasterskich. Oczywiście na czas Wielkich Odpustów liczba ojców nie wystarczała i z pomocą spieszyli ojcowie z Tyńca oraz okoliczni księża.
Wierni przychodzili z daleka
- Dnia 2 lipca 1713 r. Jakub Galik i Jadwiga z Kuterczyków, małżonkowie ze wsi Komoszy na Węgrzech, przybywszy na odpust do Tuchowa, zeznali pod przysięgą, że gdy ich sześcioletnia córeczka, Marianna, utraciła mowę i przez 2 miesiące wszystkich na próżno chwytali się środków, aby jej przywrócić mowę, skoro ofiarowali swe dziecię Matce Bożej Tuchowskiej. Prosząc Ją o zmiłowanie, dziewczynka tej godziny odzyskała mowę.
W miarę doznawanych łask i cudów przybywało wotów - widzialnych darów wdzięczności. I tak w 1739 r. na srebrnej sukience cudownego obrazu zawieszonych było 26 złotych i srebrnych elementów, wysadzanych diamentami i innymi drogimi kamieniami. Na głowie Matki Najświętszej i Pana Jezusa, widniały cenne korony wysadzane również cennymi kamieniami. Ponadto było jeszcze 678 wotów różnego kształtu i wielkości.
Nadszedł rok 1772. Straszny on był dla Polski, bo w nim po raz pierwszy rządy zaborcze przyłożyły nóż rozbioru do żywego organizmu naszego narodu. Już w maju tego roku wojska Austriackie kilku kolumnami wkroczyły do Małopolski. W czerwcu 1785 r. targnięto się na skarby nagromadzone przez wieki przy cudownym obrazie.
Na mocy rozkazu gubernium, odarto go z cennej sukni, wotów, obrabowano zakrystię z kielichów, monstrancji, szat liturgicznych – zabrano wszystko. Z mnóstwa wotów ocalał tylko jedno - obraz namalowany na cynowej blasze. Dar o Kamedułów z Bielan pod Warszawą – nie widziano w nim zapewne żadnej wartości. Znajduje się on w muzeum sanktuaryjnym pod ołtarzem polowym..
Ludzie doznawali ucisku od nowej, niechcianej władzy do tego stopnia, że benedyktyni musieli opuścić Tuchów. Opiekę nad kościołem i Ludźmi objęli Jezuici, lecz na krótko, bo tylko 23 lata. Prowincjał Jezuitów poprosił biskupa Tarnowskiego by wyznaczył księdza diecezjalnego do opieki nad kościołem. I tak się stało, biskup wyznaczył tylko jednego duszpasterza. A potrzeby były dużo większe. Ludność Tuchowa chciała by sprowadzono tu Augustianów lecz władze Wiedeńskie nie wyraziły na to zgody.
Pielgrzymów przybywało a nie miał kto zadośćuczynić ich potrzebom duchowym – brakowało księży…
i oto z czasem przyszła nadzieja
Od 1883 roku. o. redemptoryści osiedlili się w Mościskach, prowadzili Misje Święte w różnych diecezjach. Jedna z Pierwszych misji jaką mieli w Diecezji Tarnowskiej odbyła się w Piotrkowicach dnia 13 – 23 października 1888. Ks Józef Dutka proboszcz Piotrkowicki, zachwycony kazaniami i liczbą wiernych, poddał myśl Biskupowi Ignacemu Łobosowi by to Redemptoryści objęli kościół Tuchowski. Biskup Łobos uczestniczył w rekolekcjach dla księży jakie prowadził Sługa Boży o. Bernard Łubieński. Tam po naradach, bp. skierował prośbę do Prowincjała Wiedeńskiego o. Andrzeja Hamerla, który te zamiary przedstawił generałowi w Rzymie – odpowiedz przyszła pozytywna. Władze Austriackie również wyraziły zgodę. I tak po dokonaniu wielu formalności 11 września 1894 r. kościół z Cudownym obrazem i majątek do niego należący, otrzymali misjonarze redemptoryści. Pierwszymi mieszkańcami maleńkiego klasztoru byli o. Antoni Jedek i br. Jan Nepomucen Grala . Na uroczystości wprowadzające nowych zakonników do kościoła zgromadziło się 4000 wiernych
Rozpoczęła się epoka historii w której obraz miał dostąpić zaszczytu papieskiej koronacji.
3 część
Kiedy redemptoryści objęli To miejsce, pojawił się duży problem. Stan klasztorki i kościoła był w opłakanym stanie. Zabrano się do remontów. Klasztor rozszerzono wybudowano łącznik w miejscu gdzie dziś jest wieża.
Ten okazały klasztor, który możemy podziwiać dzisiaj, w całości zawdzięczamy redemptorystom. To co zostało po pierwotnym małym klasztorku, to kamienne podziemia obok Sali Betania. Odmalowano wnętrze kościoła, wymieniono posadzkę, ustawiono nowe ławki i okna. 1901 roku wybudowano wielkie schody.
W tym roku, diecezja Tarnowska otrzymała nowego pasterza w osobie ks. Bp. Leona Wałęgi, wielkiego czciciela cudownego obrazu Matki Bożej Tuchowskiej. Wkrótce po swojej konsekracji, ks. Biskup odwiedził to miejsce. Tak napisał w księdze memorabiliów: „Dnia 02 lipca 1901 r. przybyłem do Tuchowa, by podziękować Matce Bożej za szczególniejszą opiekę, jaką mnie od dzieciństwa otaczała, a zarazem polecić Jej potrzeby osobiste i diecezji. W trudnym urzędzie pasterskim wiele liczę na Jej pomoc i orędownictwo. Najświętsza Maryja Panna wysłuchała mnie niejednokrotnie, gdym dzieckiem tutaj do Niej przybywał, ufam, że i teraz wysłuchać mnie raczy”. Biskup miał przyjść w ten czas pieszo i na dodatek boso – wtedy pierwszy raz prosił Matkę Boża Tuchowską o nowe powołania do swojej diecezji.
Widząc zaangażowanie ojców redemptorystów w konieczne remonty i upiększanie kościoła, nie brakowało ofiarodawców którzy pomagali w tym przedsięwzięciu. W tym czasie z Tyrolu sprowadzono figurę Matki Bożej Bolesnej - dar Pani Berulowej z Wołowej..” Cuda i Łaski M, M Tuchowskiej” str 131.
Tymczasem zbliżał się rok jubileuszowy 1904 – jubileusz 50 lat od ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Cały katolicki świat przygotowywał się do uczczenia Niepokalanej. Rok Jubileuszowy rozpoczęto w kościele Matki Bożej Tuchowskiej 8 grudnia 1903 r. uroczystą oktawą.
Bardzo licznie zgromadzili się ludzie, również 2 lutego 1904 r. kiedy to przed uroczystą sumą, usunięto poprzednią suknię – koloru czerwonego wykonaną z aksamitu. (dziś w muzeum). Przyozdobiono Cudowny Obraz, nową srebrną, pozłacaną. Sukienkę ozdobioną ametystami i innymi drogimi kamieniami – był to dar, pani Mari Lisztównej, nauczycielki z Tuchowa. Ta suknia została przetopiona i wykonano z niej kielich, który jest w muzeum sanktuaryjnym.
Wspomniane uroczystości były tylko preludium w porównaniu do tego, co miało się dopiero wydarzyć – czego Tuchów miał być świadkiem. I co sprawi, że to miasto stanie się znane bardzo daleko
Powzięto myśl o koronacji papieskiej, cudownego obrazu Matki Bożej Tuchowskiej. W Polsce zaszczytu koronacji dostąpiły obrazy takie jak : Matki Bożej Częstochowskiej, Matki Bożej w Trokach, Matki Kodeńskiej. Chociaż Teodor Morawski autor publikacji historycznej Dzieje Narodu Polskiego z 1887 r. twierdzi, że za Fryderyka Augusta II, odbyła się w Tuchowie koronacja. Jednak archiwa Watykańskie milczą na ten temat..
Aby ukoronować w roku Jubileuszowym obraz Tuchowski należało nie tracić czasu. W lutym 1904 roku zasięgnięto w Rzymie rady, jak należy się zabrać do przeprowadzenia tej uroczystości. O. Józef Palewski ówczesny Superior Tuchowski zwrócił się do konsystorza tarnowskiego 11 kwietnia z prośbą aby zechciał zbadać i potwierdzić dołączone akta, odnoszące się do historii cudownego obrazu Matki Bożej Tuchowskiej i otrzymanych przy nim łask. Akta te po potwierdzeniu ich autentyczności, maiły być dołączone do podania, jakie należało wysłać do kapituły watykańskiej. W Tarnowie wyznaczono komisję, która zajęła się sprawą 25 kwietnia 1904 r. Zbadano 20 nowych łask, jakich doświadczyli ludzie w Tuchowie.
- Szczególnie uderzające było zeznanie Katarzyny Kawowej z Trzemesnej. Przed siedmiu laty moja córka Zofia, wtedy jeszcze dwuletnia, bawiąc się z bratem na podwórzu, wpadła do studni, w której było wody na dorosłego człowieka. Od powierzchni zaś wody do wierzchu była wysokość jednego metra.. Gdy córka wpadła do studni, byłam w domu mijej matki, odległym o pół kilimetra. Brat Zofii, który się z nią bawił, mający wtedy cztery lata, zostawiwszy tonącą siostrę, przybiegł do mnie z tą okropną wieścią. Przerażona w najwyższym stopniu jak najprędzej biegłam do domu, lecz zdjęta wielką trwogą o córkę, jeszcze po drodze upadłam na ziemię, wołając: O Matko Boska, cudami słynąca w Tuchowie, zmiłuj się nade mną i nad tym dzieckiem, abym je jeszcze żywym znalazła!. Podniosłam się z ziemi i przybyłam do domu, gdzie tymczasem dwóch moich braci, którzy mnie wyprzedzili, dziecko zdrowe szczęśliwie wyciągnęli, tylko suknia dziecka była zmoczona. Ten fakt nie tylko ja, ale inni mieszkańcy wioski, skoro się o nim dowiedzieli, za cudowny uznali, albowiem w naturalny sposób dziewczynka nie mogła się tak długo (prawie całą godzinę) utrzymać na powierzchni, a nie utonąć.
Akta posiedzeń, bp. Wałęga potwierdził 29 maja 1904 r. i wysłano prośbę do kapituły watykańskiej. Podpisali ją: ks. Bp Leon Wałęga, ks. Kardynał Puzyna – biskup krakowski, ks. Andrzej Szeptycki metropolita Lwowski obrządku grekokatolickiego, bp Anatol Nowak, hr. Andrzej Potocki i wielu innych zasłużonych.
Na posiedzeniu 3 lipca, kapituła watykańska, zezwoliła na ukoronowanie cudownego obrazu Matki Bożej Tuchowskiej – na koronatora wyznaczyła bp. Leona Wałęgę. Papież Pius X wydał dokument w którym zaznaczył, że w dzień koronacji i oktawę można uzyskać odpust zupełny. Ponad to, papież udzielił przywileju zyskania odpustu, w pierwszą niedzielę października każdego roku.
Zaczęły się przygotowania do jubileuszu i koronacji, spływały ofiary na nowe korony dla Jezusa i Matyi, wzrosła liczba pielgrzymów. Wreszcie bp Leon wystosował list pasterski do diecezji 18 sierpnia 1904 r. „Oto niedawno nadeszło z Rzymu pozwolenie na uroczyste ukoronowanie cudownego obrazu Matki Bożej w Tuchowie. Dnia 2 października bieżącego roku, w uroczystość Matki Bożej Różańcowej, będę miał szczęście własnymi rękami ukoronować ten obraz, do którego jeszcze jako dziecko pielgrzymowałem, a później jako biskup niejednokrotnie udawałem się w różnych potrzebach i trudnościach. Wiecie wszyscy jak rzadko trafiają się podobne uroczystości. Radbym by ten dzień przemienił się w uroczystość diecezjalną. Wszak to pierwszy i najsławniejszy obraz cudowny w naszej diecezji. Od wieków odbywały się tam pielgrzymki: w ciągu ostatnich kilku stuleci Pan Bóg przez przyczynę Matki Bożej Tuchowskiej zdziałał wiele. Najlepszym jednak dowodem, jak Najświętsza Panna Maryja chętnie wysłuchuje próśb(…) to te [nowe] liczne pielgrzymki, jakie co roku dążą do Tuchowa, a wszyscy śpieszą tam z ufnością. Pielgrzymki stały się liczniejsze, odkąd O. Redemptoryści objęli opiekę i straż tego obrazu świętego; w bieżącym roku, jak sam tego byłem świadkiem, liczba pielgrzymów dochodziła do 30.000. – Słusznie tedy powiedzieć można, że to pierwszorzędny tron Najświętszej Maryi Panny w naszej diecezji, a stąd naszym obowiązkiem jest, byśmy uznali w niej Królową naszej diecezji i złożyli jej hołd, abyśmy jako wierni poddani znaleźli się u stup tej królowej w chwili Jej uroczystej koronacji. Wkładając na głowę Maryi i Jej Boskiego Synaczka korony, oddam Matce Najświętszej w opiekę całą moją owczarnię i imieniem wszystkich złożę Jej hołd poddaństwa na wieczność, po wsze czasy.”
Zbliżała się wreszcie wiekopomna chwila w dziejach Tuchowa i diecezji tarnowskiej. Mieszkańcy Tuchowa i okolic zmobilizowali się i własnymi rękami przystroili miasto. Wybudowali dwie bramy, od strony stacji kolejowej, przy wjeździe do miasta, oraz drugą przy wjeździe na miejsce koronacji nad rzeką Białą (była to własność pani Rozwadowskiej, którą potem przekazała redemptorystą). Most na Białej wyglądał jak choinka w parku. Od bramy triumfalnej do namiotu koronacyjnego, prowadziła szeroka droga, wzdłuż której wznosiły się ozdobne słupy z wieńcami i chorągwiami. Namiot koronacyjny podniesiony był 1.5 metra nad ziemię, prócz biskupów, mogło się zmieścić tam jeszcze 200 osób. Sam kościół przyozdobiony był chorągwiami o barwach kościelnych i narodowych – cała świątynia wyglądała jak zamek tryumfalnie przyozdobiony.
Już w piątek po południu, zaczęły napływać liczne rzesze pielgrzymów, a przecież uroczystości miały się zacząć dopiero w sobotę.
W sobotę o 9 rano wśród, bicia dzwonów i huku moździerzy, ruszyła procesja z kościoła parafialnego św. Jakuba w stronę kościoła Matki Bożej Tuchowskiej, który otaczały tysiące wiernych – nie mogąc dostać się do niego. Tymczasem obraz był już zdjęty z ołtarza i umieszczony poniżej. Sługa Boży Ojciec Bernard Łubieński zwrócił się do ludzi i przedstawił znaczenie koronacji, po czym obraz zabrało na ramionach 4 kapłanów (oka suchego nie było). Pochód ruszył na miejsce koronacji. Kilkaset dziewcząt otaczając obraz, niosło olbrzymi wieniec, za nimi cisnęły się tłumy wiernych.
Po południu przyjechali pociągiem z Tarnowa: bp Leon Wałęga - koronator, Św. Józef Bilczewski, arcybiskup Lwowski, Św. Józef Sebastian Pelczar, biskup ordynariusz Przemyski i ks. Józef Fischer, biskup pomocniczy przemyski. Przywieziono ich powozami do klasztoru, gdzie po krótkim odpoczynku udali się na plac koronacyjny. Ubrali się w szaty pontyfikalne, idąc pod baldachimami błogosławili tłumy wiernych. Przed Biskupami szedł hr. Ignacy Bobrowski z Ciężkowic, niósł korony na jedwabnej poduszce.
Po zakończonym sobotnim nabożeństwie, gdy zapadł piękny i pogodny wieczór, na okolicznych wzgórzach zapłonęły ogniska, sztuczne ognie wylatywały w górę ku niebu, a ono ze swojej strony świeciło gwiazdami. Zwykłą ciszę wieczorną zastępował olbrzymi rozgwar, który napełnił całą dolinę. Tysięczne tłumy, nie ułożyły się tej nocy do snu, ale tworzyły straż dla cudownego obrazu. Całą noc śpiewali, a od czasu do czasu przygrywały coraz to nowe wiejskie kapele – coś majestatycznego a zarazem wzruszającego działo się tej nocy w Tuchowie.
W niedzielę 2 października na 10,30 przyjechali biskupi na plac koronacyjny, rozpoczęto celebrację tej podniosłej uroczystości koronacyjnej. Było około 130 tysięcy wiernych i 200 kapłanów. Biskup Leon, rozpoczął obrzędy poprzedzające koronację, najpierw odebrał przysięgę od o. Teofila Pasura, wiceprowincjała Galicyjskiego i od o. Marcina Nuckowskiego Superiora klasztoru Tuchowskiego, że pilnie strzec będą koron i zdejmować ich nie pozwolą. Następnie odczytano dekret kapituły watykańskiej, po czym biskupi podpisali akt koronacyjny.
Rozpoczęła się koronacja. Oczy wszystkich wpatrzone były w jeden punkt, na skronie Matki Bożej i jej Syna. Koronator odmówił stosowne modlitwy i dokonał wyczekiwanego aktu ukoronowania obrazu, wśród płaczu, szlochania i wielkiego wzruszenia ludzi - zabrzmiało wdzięczne Te Deum.
Następnie Biskup przemówił do wiernych. Na początku powiedział, że ten dzień uważa za najszczęśliwszy w całym życiu, bo to dzień w którym mógł włożyć koronę, na skronie Tej, do której jako dziecko pielgrzymował. To dzień, powiedział, po którym najlepiej było by umrzeć, bo już podobnego w życiu nie będzie.
Po czym odebrał przyrzeczenie od zebranych, że będą wiernie służyć Matce Bożej, zwrócił się do cudownego obrazu i oddał Matce Bożej rządy nad diecezją. Pod obrazem złożył insygnia władzy biskupiej – mitrę i pastorał.
Wtedy też zawierzył Matce Bożej Tuchowskiej sprawę powołań w diecezji, gdyż brakowało księży. Następnie zdjęto cudowny obraz i czterech biskupów przyniosło go do kościoła. Przez oktawę tej uroczystości przed obrazem na kolanach przeszło ok 200 tysięcy ludzi z różnych diecezji i z poza granic. Trzeba wspomnieć, że w momencie koronacji dokonały się cuda, jedno z nich to uzdrowienie wzroku dziecka..
Kult Matki Bożej sięgał również na inne kontynenty. Michał Wrona pisał z Chicago dn. 28 października 1912 r. , że istnieje tam stowarzyszenie bratniej pomocy pod wezwaniem Matki Bożej Tuchowskiej – które pięknie się rozwija, w kościele umieścili kopię obrazu Tuchowskiego. Na dodatek w parafii św. Wojciecha w Chicago budują nowy kościół, w którym będzie umieszczony witraż z wizerunkiem Tuchowskiej Pani.